Wybuch II w.ś., płk. Beck, oceny i dywagacje…

WOJNA I DZIWNA WOJNA

1 września 1939 r. w wyniku niemieckiej agresji Anglia i Francja przekazały noty protestacyjne i zagroziły wojną w wypadku gdyby Niemcy nie zgodziły się na wycofanie wojsk z Polski i nie podjęły rokowań. Noty te nie zawierały żadnego terminu. Kiedy Niemcy zapytali czy noty mają charakter ultymatywny – odpowiedziano, że nie. Hitler uśmiechał się ze zrozumieniem, ponownie wszystkich zaskoczył. Następnego dnia wieczorem gabinet brytyjski zwrócił się z propozycją do III Rzeszy, iż jeżeli Niemcy wycofają się z Polski i przystąpią do rokowań to rząd brytyjski potraktuje „jakby nic się nie zdarzyło i poprze rokowania”.

Jak uważa znawca problemu, historyk Anna Cienciała (profesor historii w University of Kansas), była to ostatnia próba ratowania pokoju kosztem ofiary. Jednak w tym momencie zabrała głos oburzona angielska opinia publiczna i opozycja (Churchill) w parlamencie.

3-go września rząd brytyjski wypowiedział Niemcom niechcianą wojnę, tak samo z ociąganiem postąpili Francuzi. Spróbujmy spojrzeć, w jaki sposób nasi sojusznicy postanowili wywiązać się ze swoich sojuszniczych zobowiązań wobec Polski. Pozostawmy na boku kwestię pożyczek finansowych i pomocy materiałowej w sprawie, których rokowania szły bardzo opornie i które zostały tylko w niewielkim stopniu  (uruchomione) zrealizowane.

Znając treść tajnego protokołu między Ribbentropem a Mołotowem, nasi sojusznicy czekali na wejście Armii Czerwonej w granice Polski. Już 12 sierpnia 1939 r. w Abbeville, sztaby Anglii i Francji uznały, że jedyną formą pomocy Polsce będzie ofensywa powietrzna (odnośne układy podpisano w Warszawie w czerwcu 1939 r.) Następnie odwołano i to. Między Francją i Polską istniał układ z 19 maja 1939 r. (Gamelin-Kasprzycki), który zakładał, że w razie ataku Niemiec na Francję, Polska niezwłocznie zaatakuje Niemcy. W przypadku ataku na Polskę, Francja rozpocznie akcję na lądzie i w powietrzu od zaraz, a 15 dnia od mobilizacji nastąpi ofensywa generalna.

W rzeczywistości tak Anglia, jak i Francja ustaliły wcześniej defensywną strategię z jednym wyjątkiem: Francja zamierzała zaatakować Włochów w Libii. Oczywiście o swoim nowym stanowisku nie powiadomiły one Becka. Dodatkowo Anglicy bombardowali z powietrza Niemcy akcją ulotkową.

Kiedy 3 września zachodni sojusznicy w końcu wypowiedzieli wojnę Niemcom, Beck był w siódmym niebie, (zwracając się do żony swojego współpracownika P. Starzeńskiego) pełen entuzjastycznego napięcia wyznał: Naród miał prawo postawić mnie pod mur i rozstrzelać, gdyby oni nie byli weszli do wojny”.

Tak więc 12 września w Abbeville na spotkaniu Najwyższej Rady Sojuszniczej ustalono, że Polska musi wykrwawić się sama i żadna pomoc nie będzie jej udzielona ( następna obiecana ofensywa miała mieć miejsce 21 września). Czynnik rosyjski był zbyt wielką niewiadomą. Chciano Polaków zmusić do jak najdłuższego oporu po to, aby Francja mogła zyskać na czasie. Postanowiono to z premedytacją nie mając zamiaru wywiązywać się ze swoich zobowiązań. Oczywiście polski sojusznik daremnie wyczekujący ofensywy francuskiej, nic o tym nie wiedział…

OCENY I DYWAGACJE

Zaciekłe walki w Polsce zżerały niemiecki sprzęt pancerny angażując większość ich sił (ok. 70%, kończył się olej i paliwo dla czołgów, ok 1200 samolotów zostało zestrzelonych, bądź inaczej unieruchomionych), alianci nie będą mieli już nigdy takiej dużej szansy, aby skrócić wojnę. Za tę krótkowzroczność będą musieli drogo zapłacić. Tak naprawdę Hitler był przygotowany tylko do krótkiej “blitzkrieg” wojny, każdy następny tydzień powodował spowolnienie. Znamy popularne obrazy niemieckich zagonów pancernych, ale armia niemiecka miała również na wyposażeniu ok. 600 tys koni. Szacuje się, że Niemcy w latach 1934-39 r. wydały ok. $40 mld na zbrojenia, Polska ok. $ 1/2 mld (t.j. 80 razy mniej!), z czego prawie ¾ szło na bieżące wydatki istniejącej armii, a tylko pozostała część na dozbrojenie.. W dodatku Hitler zawładnął poważnym zasobem militarnym byłej Czechosłowacji.

Generalnie ujmując, Beck prowadził politykę zagraniczną państwa, którego położenie pomiędzy wielkimi mocarstwami było najważniejszym problemem w całym okresie jego istnienia. Co do Niemiec, to Beck nie był jedynym z ważnych europejskich polityków, którzy „wierzyli” Hitlerowi. W towarzystwie tym odnajdujemy premiera Anglii Chamberlaina, Francji Daladiera, Czechosłowacji i wielu innych ( towarzysz Stalin, aż do 22 czerwca 1941- chociaż jest coraz więcej dowodów, że Stalin również przygotowywał uderzenie na Hitlera).

Polacy mieli prawo oczekiwać, że sojusze zadziałają, podobnie jak latem 1914 r., kiedy Rosja weszła do wojny po stronie Francji.

Na marginesie krytyków Becka będących zwolennikami Paryża, godzi się przypomnieć, iż Benesz będąc nad wyraz profrancuski pozostawiony był w godzinie próby bez żadnych – nawet papierowych gwarancji francuskich. Jednak wydaje się, że szczególnie tysiącletnia historia Polski interpretowana w kombinacji z ówczesną geopolityką nie powinny Beckowi pozwalać na zaufanie do niemieckich ruchów nacjonalistycznych. Nieszczęściem było, że Beck uważający się za najlepszego spadkobiercę politycznej myśli Marszałka identyfikował jego wcześniejsze idee z własnymi i nadawał im taką samą absolutną wartość uważając, w zmieniającym się świecie, siebie za polityka nieomylnego.

Według wielu krytyków błyskotliwe przemówienie Becka z 5 maja 1939 r. o honorze, w żadnej mierze nie miało się do szybkiej ucieczki do Rumunii i opuszczenia walczących Polaków, ale realistycznie patrząc, jakie było lepsze wyjście? Ewakuujący się rząd na teren sojuszniczego państwa zamierzał dalej kontynuować walkę u boku aliantów. Czas pokazał, że Beck jednak nie dopracował szczegółów tranzytu rządu polskiego ze stroną rumuńską, co i na nim się zemściło. Zarzuca mu się arogancję w stosunku do króla Rumunii Karola II oraz, że zbyt szybko zwolnił Rumunów z wypełnienia sojuszniczych zobowiązań.

Patrząc ogólnie: Niemcy rosły szybko w siłę i przy rewolucyjnej i gangsterskiej, ”rock star” dyplomacji Hitlera, oszołomiony zachód próbował go uspokoić, oswoić i skierować na wschód. Hitler jednak porozumiał się ze Stalinem próbując wydobyć się spod sieci brytyjskich gwarancji dla Polski. W konkluzji zachód nie mógł zaakceptować dynamizmu wzrostu potęgi Hitlera i wojny nie dało się uniknąć.

Polska była tylko geograficznie koniecznym epizodem tej wojny, tak dla Zachodu jak i dla Hitlera

KARTA ROSYJSKA

Opowiadanie lewicowych bajek o potencjalnych korzyściach dla II RP z ewentualnego militarnego sojuszu z totalitarną sowiecką Rosją jest bezwstydnym idiotyzmem i zupełnie nie bierze pod uwagę rzeczywistych polskich doświadczeń z Sowietami. Okrutne czystki etniczne Polaków w latach 1937-38, późniejsze kryminalne morderstwa w Katyniu, wywózki polskiej ludności, łagry, Syberia, oto przykłady przyjaznego zachowania z naturalnego repertuaru bolszewików…

Wszelkich lewicowych marzycieli zagubionych w historii trzeba odesłać do traktowania przez Sowiety Litwy, lub nawet bohaterskiej Finlandii.

W dyskusjach historyków, a nawet wojskowych II Rzeczpospolitej pojawia się opinia, że Beck absolutnie nie rozegrał karty rosyjskiej. Gdybanie w tej dziedzinie nie należy do najłatwiejszych. Niektórzy, wg. mnie, krótkowzrocznie ( szczególnie wojskowi np. gen. T. Kutrzeba) sugerowali dobrodziejstwo usztywnienia polskiej obrony kilkunastoma dywizjami sowieckimi zarzucając Beckowi niewykorzystanie tej potencjalnej możliwości. Najbardziej drastycznie zachował się były dowódca rozbitej   Armii Łódź, gen. Juliusz Rómmel, który po przedostaniu się do obleganej Warszawy (z powodu starszeństwa został jej dowódcą) dowiedziawszy się o inwazji Armii Czerwonej wydał odezwę witającą bolszewików (!). Po wojnie wrócił do PRL-u i służył siepaczom Bieruta.

Dziś przy całej dostępnej wiedzy na temat natury sowieckiego systemu pachnie to wręcz polityczną naiwnością. Wiemy, że skończyłoby się to „usztywnieniem” II Rzeczypospolitej i jej „braterskim” rozbiorem, tak jak się stało na piśmie 23 sierpnia, a w materii nieco później.

Wydaje się, że Beck dość dobrze znał kartę rosyjską i dlatego jej nie użył. Niech potwierdzeniem powyższego będzie jego wypowiedź tuż po zawarciu układu z 31 lipca 1941 r. (Sikorski – Majski), kiedy zrezygnowany były sternik polskiej polityki zagranicznej rzekł: 

Już mnie więcej nie potrzebują”. Czy wiedział wówczas, że Rzeczpospolita już na długie lata straciła szansę na niepodległość?

To zaniedbanie odcinka sowieckiego, a właściwie „uśpienie” czujności i niebezpieczeństwa z tej strony wyjaśniają dopiero archiwa. U boku Becka działał sowiecki szpieg ppłk. Tadeusz Kobylański, zaufany prezydenta Mościckiego (dyr. departamentu wschodniego MSZ), który miał wgląd w politykę wschodnią, ale i ją kształtował, na jego wschodnich “usypiających” ekspertyzach polegał Beck…

KARTA NIEMIECKA

Beck nie mógł sprzymierzyć się z Hitlerem, ktoś powiedział, że byłby to sojusz między głodnym człowiekiem, a kawałkiem chleba. Wiedział dobrze, co spotkało negocjującą z Hitlerem Czechosłowację, czy nawet wcześniej Austrię.  Odpowiedzią byłby sojusz Anglii, Francji i Rosji, (później USA) i wojna. Trudno sobie wprost wyobrazić 30-50 polskich dywizji pod Moskwą (byliśmy już tam z Napoleonem, tym razem zgodziliśmy się z T. Kościuszką, który Napoleonowi odmówił), poza tym przecież Hitler planował pozostawienie na ziemiach polskich tylko 10 mln niewolników Rzeszy (Generalplan Ost), a po wyrżnięciu polskiej inteligencji, reszcie słowiańskich podludzi fundował w jedną stronę wycieczkę za Ural…

Ewentualne uczestnictwo w pakcie antykominternowskim z Hitlerem nie przeszłoby przez gardło polskim elitom (polskie stanowisko sondował Goering w lutym 1937 r.), które 20 lat wcześniej walczyły o niepodległość, a jak zareagowałby na to kościół katolicki? Przecież polski charakter ukształtował się na kanwie katolicyzmu, odróżniającego nas od ortodoksji ze wschodu i protestantyzmu z zachodu, to nasza tożsamość.

Kilka słów do krytyków Becka, zwolenników sojuszu z III Rzeszą, Beck doskonale wiedział, jak należy rozmawiać z Hitlerem.  Znał jego skuteczną taktykę małych kroków, nawet na studyjnym przykładzie rozbicia i pochłonięcia państwa czechosłowackiego. Najpierw propaganda o niesprawiedliwości, wysunięcie skromnych żądań (tu: oddanie i tak niemieckiego Gdańska, kolej i autostrada przez Korytarz, plebiscyty na spornych etnicznie obszarach) tak, aby raz na zawsze doprowadzić do sprawiedliwości i pokoju. Następnie przygotowanie prowokacji (tu: Gliwice) tak, aby pokazać światu, że użycie siły jest po prostu konieczną samoobroną przeciwko szkodliwemu, destabilizującemu świat awanturnictwu właśnie w celu zachowania pokoju…

Hitler (podobnie jak drugi “klasowy” socjalista Stalin) międzynarodowe umowy miał za nic. Czesi używając zdrowego rozsądku nie chcieli kłopotu i chcieli się dogadać. Hitler w nagrodę gwarantował nowe granice okrojonej przez siebie Czechosłowacji tylko po to, aby te umowy zdeptać.

Zwolennicy sojuszu z Hitlerem nie doczytali “Mein Kampf” gdzie Adolf jasno mówi o tym kogo w Europie widzi w roli sprzymierzeńca, Włochy i Anglię, reszta towarzystwa ma być zdominowana i iść pod nóż w ramach koncepcji “Lebensraum”. 

Innym przykładem zaprzyjaźnionego państwa z Hitlerem (P. Zychowicz) może być roponośna Rumunia, która jednak na skutek nacisków III Rzeszy i zaprzyjaźnionego z nią Stalina straciła jedną trzecią swojego obszaru i ludności. Mimo tego weszła do osi Berlin-Rzym i oddała Hitlerowi 30 swoich dywizji na wojnę z Rosją (utraciła tam połowę). Więc jak Hitler dbał o swoich przyjaciół? Dodajmy, że Rumunia w przeciwieństwie do Polski nie miała spornych terytoriów z Niemcami… Intryguje też teza, jakoby rasistowski Hitler budując swoją przestrzeń życiową na Ukrainie, Białorusi i Rosji, pozwoliłby akurat istnieć silnej, niezależnej Polsce? Czy drzecznie  poprosił by też Polskę o korytarz , kolej i autostradę na Ukrainę? Przecież to żarty…

Czy prezydent Mościcki nie powinien zdymisjonować Becka po załamaniu się jego polityki z Niemcami, szczególnie po zapoznaniu się z żądaniami Hitlera? (nasz amb. w Berlinie Józef Lipski, poddał się do dymisji, następnie poszedł na front, jako szeregowiec, on naprawdę wiedział, co to znaczy mieć HONOR). Co prawda min. Beck oddał się do dyspozycji prezydenta Mościckiego, który jednak rezygnacji Becka nie przyjął, w obliczu narastającego zagrożenia nie powołano też Rządu Jedności Narodowej. Polityczni potomkowie Piłsudskiego nie byli jednak w stanie myśleć kategoriami tego typu zmian, a na emigracji opozycja odpłaciła im pięknym za nadobne  (choćby kryzys nominacyjny “prezydent Wieniawa”, a nawet angielski “czyściec” Wyspa Węży dla ok. 1,500 sanacyjnych oficerów)…

MOŻLIWE KONSEKWENCJE

Groza bierze, kiedy pomyślimy, co by z nami zrobił Stalin, kiedy karta wybranego (sojusz z Hitlerem) „mniejszego zła” by się odwróciła. Może skończyłoby się na jakiejś „Ludowej Republice Krakowskiej”, czy “Księstwie Warszawskim” z wdową po Feliksie Edmundowiczu – Zofią Dzierżyńską, jako prezydentem, czy I sekretarzem (ona miała szerokie plecy u Stalina). Nie bylibyśmy już przedmiotem targów zwycięskich aliantów; pies z kulawą nogą nie upomniałby się o polskich „faszystów”. Przecież Stalin i tak nazywał żołnierzy AK – faszystami(!).

Nie wspomnę o ewentualnym losie polskich kobiet na trasie przejścia Armii Czerwonej przez ziemię faszystowskiej Polski. Rezultatem wyprawy na Moskwę byłyby dotkliwe straty. Po klęsce Niemców w Rosji Stalin zaciągnąłby Polaków do Armii Czerwonej; do tego do dziś budzili byśmy się na post-faszystowskim kacu. Rozpatrując wariant porozumienia z Czechosłowacją w 1938 r. przeciw Niemcom, w sojuszu z „wojowniczą” Francją i Anglią, ”usztywnieni” zostalibyśmy przez idącą nam  z pomocą bratnią armię sowiecką.

Z dzisiejszego punktu widzenia, jedynym optymistycznym argumentem za paktem Ribbentrop-Beck, ale tylko dla strony niemieckiej, byłaby wyjściowa pozycja niemieckiej armii w kierunku na Moskwę, jakieś 250 km bliżej osiągnięcia celu.

Tym, którzy porównać chcą sytuację aliantów Hitlera (np. Węgry czy Rumunia) trzeba polecić atlas geograficzny oraz zapoznanie się z niemieckimi stratami terytorialnymi na rzecz odrodzonej Polski w wyniku Traktatu Wersalskiego (1919). Trochę rozsądku. Ale Beck, przy swojej inteligencji mógł przewidzieć, że udzielenie Polsce gwarancji przez Francję i Anglię, w perspektywie odda Polskę Sowietom, co zrozumiał z pewnością w czasie internowania w Rumunii po sojuszu Sikorski-Majski.

CZY BECK MIAŁ RACJĘ

Trzeba zauważyć, że koncepcja J. Piłsudskiego n.t. dwóch wrogów wzięła się z położenia geopolitycznego, potencjału gospodarczego jak i z naszych historycznych doświadczeń. Polacy dumni ze swojej niepodległości, nie mieli zamiaru przelewać krwi za Hitlera przeciwko Sowietom, albo ze Stalinem przeciwko Hitlerowi: przecież przez 20 lat mieli niepodległość, o którą przecież  skutecznie walczyli.

Beck w sensie strategicznym miał rację, zapomniał jednak o jeszcze jednym poleceniu Piłsudskiego: trzeba zrobić wszystko, aby do wojny wejść jak najpóźniej, najlepiej ostatnim. Tej zasady próbowała trzymać się Anglia, Stalin i oczywiście USA. Przyjęcie gwarancji brytyjskich automatycznie kierowało Hitlera przeciwko najsłabszemu elementowi w tworzonym przeciwko niemu łańcuchowi sojuszy.  Funkcją Polski było wykrwawienie przeciwnika i ofiarowanie Anglii i Francji kilku miesięcy czasu na przygotowanie się do wojny. Sojusznicy zdecydowali się dopiero odtworzyć niepodległą Polskę po zwycięstwie nad Hitlerem, ale jak wiemy to też nie było prawdą…

Polska z całym swoim obciążeniem, jako państwo odrodzone po przeszło 120 latach, wybrała trudną drogę, aby pod koniec wojny stanąć jako ofiara (oszukana i podporządkowana Stalinowi) w obozie zwycięzców. Przez to będąc przedmiotem targów między zwycięskim wschodem a zachodem, geopolitycznie w sowieckiej sferze wpływów, ucierpiała wydaje się mniej, niż gdyby przyjęła inną postawę w latach 1938-39. Zastanawia, że Beck będąc absolwentem Wyższej Szkole Wojennej (komendant gen.T. Kutrzeba), ”kochając wojsko” nie myślał za wiele w kategoriach wojskowych, będąc świadom różnicy potencjałów militarnych między nami a naszymi sąsiadami. Polska niepodległa, żyła już w pożyczonym czasie…

Inną sprawą był stan polskiego wojska i próby marsz Rydza-Śmigłego poprawienia jego kondycji po niesławnych zaniedbaniach przez marsz. Józefa Piłsudskiego, ale to  temat na inną okazję…

KONIEC

Kiedy Beck został internowany w Rumunii, Niemcy wywierali ogromną presję, aby go przekazać Rzeszy, a przynajmniej nie wypuścić. Również rząd Sikorskiego (ministrowie nie mogli się zdecydować na wydobycie Becka) i wszechwładny francuski namiestnik wtedy wirtualnej Polski, amb. L. Noel robili wszystko, aby Beck nie wydostał się z Rumunii.

Były propozycje ucieczek: przez Husnu Taray, ambasadora Turcji (Beck odmówił), o innym planie ucieczki poinformowała polska sekcja BBC zanim doszło do ucieczki (!). Ambasador USA „Tony” Drexel Biddle, nawet załatwił Beckowi posadę na Uniwersytecie w Pensylwanii. Roosevelt (w.g. syna, Andrzeja Becka) chciał użyć Becka z powodu jego doświadczenia w Lidze Narodów, do prac nad tworzeniem Narodów Zjednoczonych.

Wielkość Becka polegała na tym, że w przeciwieństwie do innych ministrów Europy, nie ugiął się przed Hitlerem (historyk Peter Raina), opóźniając (jednak niewystarczająco!- jkm) wybuch wojny spowodował, że Polska weszła do II wojny światowej nie izolowana (specjalność Hitlera), ale sprzymierzona z największą potęgą Europy, Anglią (prof. Piotr Wandycz).

O pierwszych dniach internowania Becka w Rumunii pisze jeden z jego pracowników (Paweł Starzeński, „3 lata z Beckiem”, PFK, Londyn, 1972) cytując jego opinię:

Nic się nie obawiam, by Anglia miała zawrzeć odrębny pokój z Hitlerem. Byłby to koniec Imperium. Straszne czasy dla nas przyszły, ale Polska to nie drobny sklepik wczoraj założony. Ciekawe jak długo potrwa najnowsza przyjaźń Hitlera. Na pewno się pobiją”.

Ostatni raz Starzeński widział Becka w Brasov 27 października 39 r. wtedy Beck prosił:

by w razie jego śmierci w Rumunii, pochować go na Węgrzech (…) I pochowajcie mnie twarzą ku Polsce”.

Interesującym źródłem informacji n.t. ostatnich lat Becka z internowania w Rumunii jest popularny publicysta Leopold Unger (polski Żyd ze Lwowa), który będąc kolegą „Buby”, pasierbicy ministra, zamieszkał z Beckami, pod okiem setki agentów ochrony. Beck grał w brydża, budował modele statków (nawiązując do tradycji flandryjskich przodków), dużo palił. Mówił Ungerowi, że będą nowe granice, że Rosjanie nie wycofają się z Polski, ale następnej wojny długo nie będzie, wydawało też się, że bardziej kochał wojsko, niż dyplomację.

Zmarł na gruźlicę 5 czerwca 1944 w wiosce Stanesti, gdzie opiekowała się nim żona Jadwiga w dwuizbowej lepiance bez kanalizacji. W 1991 r. Andrzej Beck (zmarły w 2011 r. syn z pierwszego małżeństwa, który przeszedł przez Rumunię, Włochy, Anglię, USA, pod koniec wojny wstąpił do Armii Polskiej na Zachodzie), przy pomocy min.spraw zagr. K. Skubiszewskiego sprowadził prochy ojca i pochował na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie (obecny był b. sekretarz Becka, Ludwik „Lulu” Łubieński, były pracownik RWE, świadek katastrofy gibraltarskiej, zamieszkały w Anglii, z którym korespondowałem pod koniec lat 80-tych, zm. w Londynie w 1996 r.).

OCENY KOLEGÓW I HISTORYKÓW

Pozwolę sobie na zakończenie przedstawić kilka „źródłowych” wypowiedzi o sytuacji Polski w 1939 r., jak i opinii o sterniku polskiej polityki zagranicznej:

Olgierd Terlecki, historyk (…) osoba Józefa Becka niewątpliwie rzadkiego w Polsce frankofoba, który od roku 1935, od śmierci Piłsudskiego, prowadził politykę zagraniczną w trybie właściwie dyktatorskim i który uzasadnioną oporność wobec francuskich prób zwasalizowania Polski doprowadził do żałosnych wynaturzeń.

Raffaele Guariglia, amb. Włoch w Paryżu. Płk. Beck ponosił największą odpowiedzialność za tę przerażającą naiwność polityczno-wojskową, na skutek, której Polska wolała popaść w konflikt z oboma (a nie tylko z jednym) ze swoich najbliższych sąsiadów (…). Polska została popchnięta do samobójstwa, do czego ten nieszczęsny i szlachetny kraj przejawiał zresztą szczególną skłonność w swojej historii.

Galeazzo Ciano, min. spraw zagr. Włoch (zięć Mussoliniego). Polska w każdym przypadku zapłaci koszta konfliktu. Są dwie możliwości, albo Oś zwycięży i wtedy Niemcy wchłoną Polskę, albo Oś zostanie pokonana i wtedy Polska stanie się jedną z prowincji Międzynarodówki bolszewickiej (podkr. – jkm).

Andrzej Ajnenkiel, historyk.  Styl Becka charakteryzowała tajemniczość, unikanie jasnych wypowiedzi, pozostawianie możliwości manewru. Ten młody, liczący 38 lat, wysoki mężczyzna mówiący kilkoma językami, w krótkim czasie uznany został za jednego z najbardziej liczących się w Europie dyplomatów. (…) Szczególnie nieufni byli wobec niego dyplomaci francuscy, którzy nie mogli mu wybaczyć niekiedy brutalnie realizowanej linii Marszałka – ukazywanie Quai d’Orsay, że Warszawa może prowadzić niezależną politykę od Paryża.

Roman Knoll, dyplomata (pisane na początku 1939 roku). Co do oceny przeszłości (…) możemy stwierdzić, że przemiany niemieckie 1933 roku miały dla nas znaczenie poniekąd korzystne, ponieważ zniechęcały do Niemiec wówczas bardzo mocne i aktywne w Europie mocarstwa zachodnie, odwracały od siebie finansjerę żydowska, która przez lat piętnaście odbudowywała potęgę niemiecką i wreszcie ponieważ położyły one kres naszym prawowaniom się z Niemcami na rynku międzynarodowym jako że nowi szefowie niemieckiej polityki narzucili swojej opinii publicznej przychylny do Polski ton, potrzebny im na czas załatwienia gdzie indziej innych spraw (…).

Michał Sokolnicki, Ambasador RP w Ankarze.  Jego postępowanie w sprawie Śląska było politycznym błędem. Błędu tego nie usprawiedliwia przeświadczenie Becka, zresztą trafne, że do wojny z powodu kryzysu sudeckiego nie dojdzie.

Leon Noel, ambasador Francji w Polsce.  Posiadał znakomitą pamięć (…) Znamienną jego cechą była niezwykła finezja, wypływająca ze świadomie pielęgnowanej tendencji do ukrywania myśli. Płk Beck posiadał niewątpliwie duże uzdolnienia do dyplomacji i myśl zawsze czujną i żywą, pomysłowość, zaradność, wielkie opanowanie, głęboko wpojoną dyskrecję, zamiłowanie do niej: nerw państwowy, jak go nazwał Richelieu, no i konsekwencję w działaniu. Znając go można zrozumieć, z całym uznaniem, że Piłsudski tego właśnie młodego oficera skierował ku sprawom zagranicznym. Był to groźny partner. (…) Płk. Beck mógłby być prawdziwym mężem stanu, gdyby tak nie lekceważył doświadczeń przeszłości, których sam nie miał. Jak zbyt wielu mu współczesnych, mających około 20 lat w roku 1914, jak tylu przywódców (…) faszystowskich, którzy również zbyt szybko doszli do władzy i zaszczytów (…) odznaczał się tendencją do traktowania wszystkiego, co działo się poprzednio, za mało ważne, a dotychczasową sztukę rządzenia jako będącą dopiero w kolebce.

Jacek K. Matysiak

Kalifornia, 2019

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!
Proszę czekać...

Dodaj komentarz