Władimir Iljicz Uljanow znany szerzej jako Lenin, był pragmatykiem – korzystał z socjalizmu aby zdobyć władzę. W ogóle rewolucja nigdy nie jest celem rewolucjonistów – tylko narzędziem do zniszczenia ładu, aby, jak to napisał Albert Pike, na zgliszczach zbudować nowy porządek. Korzystając z chaosu można zyskać sporo wpływów, z czego w ramach taktyki korzystają masoni.
Lenin poprowadził za sobą niszczycieli porządku, bo nad rozbitym i podzielonym społeczeństwem łatwiej przejąć władzę. A gdy ją przejęto, wycofano część destrukcyjnych „praw”, po czym tymi samymi sposobami próbowano zniszczyć społeczeństwa wrogich krajów.
Dlatego też rewolucja protestancka, demonkratyczna czy socjalistyczna jest jedynie narzędziem – dla pragmatyków pokroju Lenina do zdobycia władzy i wpływów, a dla sekciarskiego elementu rewolucjonistów (różokrzyżowcy, kabaliści, talmudyści) – ku realizacji planów skierowanych wprost przeciwko Bogu. Lenin należał do tej pierwszej grupy, z kolei Marx niemal od początku miał bardziej „globalne ambicje”.
Dr Marks, to jest imię mojego bożka. Jest on jeszcze całkiem młodym człowiekiem, najwyżej 24 lat. On zada ostateczny cios średniowiecznej religii i polityce.
Moses Hess
Rok 1837, Karl Marx ma wówczas 19 lat. W liście do ojca pisze:
Kurtyna opadła. Mój święty świętych pozostał za nią, by nowi bogowie zostali zainstalowani.
Ojciec odpowiada między innymi takimi oto słowami:
Rozwój twój i wielka nadzieja na ujrzenie kiedyś twojego imienia otoczonego reputacją, jak i twój ziemski dobrobyt, nie stanowią jedynych pragnień mego serca. Są to iluzje, które i ja niegdyś miałem, acz zapewniam cię iż ich wypełnienie nie poczyniło mnie szczęśliwym. Tylko gdy serce twe czystym pozostaje i ludzko bije, i żaden demon nie może odizolować go od wyższych uczuć, tylko wtedy będę szczęśliwy.
Ponadto pisze:
Powstrzymałem się od nalegania na wyjaśnienie wielce tajemniczej sprawy, choć wydawała się wysoce podejrzana.
Jakaż to tajemnica? Co mogło zasiać w ojcu zaniepokojenie stanem duchowym młodego chłopaka który dotychczas deklarował się wszystkim jako „chrześcijanin”? No i jeszcze wspomnienie o demonie.
Prawdopodobnie uczyniły to wiersze które młody Marx wysłał ojcu z okazji jego pięćdziesiątych piątych urodzin. Oto kilka wyrywków:
Albowiem odkryłem najwyższość,
Odnalazłem głębię,
Jestem wielki jak Bóg;
Przywdziewam się w mrok jak On.
Tak oto niebo przepadło,
Ma dusza niegdyś wierna Bogu,
Jest wybrana do piekła.
Młodemu Marxowi nie obca była praktyka crowleyistycznych „czarnych mszy” (robienie wszystkiego wspak – odwrócony krzyż, mówienie od tyłu modlitwy Pater Noster itp.). Świadczy o tym jego szatanistyczna poezja, zwłaszcza wiersz o tytule Oulanem.
„Oulanem” to anagram słowa „Emanuel” (czyli Bóg z nami), to jest biblijnego imienia Jezusa. Tak więc Bóg z nami odwrotnie to będzie my bez Boga. Słowo „oulanem” odgrywa istotną rolę w szatanistycznych mszach. Marx w wieku 18 lat, zanim do głowy przyszło mu „kierować proletariatem w walce klas”, pisał szatanistyczne wiersze. A tutaj ich fragmenty:
On uderza pałeczką i daje mi znak
a ja, z coraz większą pewnością
tańczę taniec śmierci.
I oto są także Oulanem! Oulanem!
To słowo rozbrzmiewa jak śmierć,
po czym przedłuża się aż do wygaśnięcia.
Zatrzymaj się! Ja go trzymam!
I oto wznosi się wtedy z mego umysłu,
Jasne, jak powietrze, spojone, jak moje kości.
Lecz ja mam siłę gnieść was moimi ramionami
i miażdżyć was (ludzkość),
z siłą huraganu, podczas gdy nam wspólnie
otwiera się przepaść rozwarta w ciemnościach.
Zatoniecie aż do głębin,
A ja pójdę z wami śmiejąc się.
Tak więc Bóg wydarł mi moje wszystko,
w nieszczęściach, ciosach losu.
Te wszystkie jego światy
rozwiały się bez nadziei powrotu.
I nie zostaje mi nic od tej pory, jak tylko zemsta.
Chcę sobie zbudować tron na wysokościach.
Marx odnosi się tu ewidentnie do fragmentu z Księgi Izajasza (14, 12-14).
Jakże to spadłeś z niebios,
Jaśniejący, Synu Jutrzenki?
Jakże runąłeś na ziemię,
ty, który podbijałeś narody?
Ty, który mówiłeś w swym sercu:
Wstąpię na niebiosa;
powyżej gwiazd Bożych
postawię mój tron.
Zasiądę na Górze Obrad,
na krańcach północy.
Wstąpię na szczyty obłoków,
podobny będę do Najwyższego.
Szatanistyczne wiersze Karla Marxa nie kończą się na tym:
Wyziewy piekielne pochodzą od mego mózgu
I napełniają go aż ja staję się szalony.
Aż moje serce staje się zupełnie zmienione.
Pragnę się zemścić na Tym który rządzi z góry…
Hm… Goebbels miał ambicje dramatopisarskie, Hitler malarskie, Rosenberg to niedoszły „filozof”. Największy demonkrata w historii, w ząbek czesany Adolf, w chwilach wolnych od palenia Polakami w piecu, był poetą-amatorem. Pisał na przykład:
W ciężkie noce, czasami idę
Do dębu Wotana w cichym ogrodzie,
Aby zawrzeć pakt z ciemnymi siłami.
Światło księżyca powoduje pojawianie się run.
Te, które zażywały kąpieli słonecznych za dnia,
Małymi się stają przed magiczną formułą.
Wotan to germański odpowiednik Zeusa i Peruna. A co tam se bazgrał Mussolini? O, takie coś:
być chmurą
tak chcę jednego poranka
obudzić się nagle
obudzić się lekko
uwolnić od stali łańcuchów
tworzywa
czując blisko
wszystko co drogie
uwolniona dusza
ku wybrzeżom wieczności
Ale wróćmy do Marxa, a konkretnie do ludzi mu bliskich.
Mikhail Bakunin, towarzisz anarchjista, tak jął się wyrazić:
- Idea Boga implikuje wyrzeczenie się rozumu i sprawiedliwości ludzkiej, jest najbardziej stanowczą negacją wolności ludzkiej i w sposób nieunikniony doprowadza ludzi do niewolnictwa, zarówno w teorii jak i praktyce.
- Jeżeli Bóg nie istnieje trzeba go stworzyć; jest to klapa bezpieczeństwa.
- Lecz oto zjawia się Szatan, pierwszy wolnomyśliciel i pierwszy bojownik o emancypację światów; on ukazuje pierwszym ludziom jak wielką hańbą jest ich zwierzęca ignorancja i posłuszeństwo; wyzwala człowieka, na jego czole wyciska pieczęć wolności i człowieczeństwa, skłaniając go do nieposłuszeństwa i spożycia owocu poznania. Socjaliści rozpoznają siebie nawzajem poprzez słowa „W imieniu tego któremu zło zostało wyrządzone”.
- Tą rewolucją musimy obudzić Diabła w ludziach co by wzbudzić największe pasje. Naszą misją jest zniszczyć, nie zmienić. Pasja destrukcji jest pasją kreatywną.
- Radość niszczenia jest równocześnie radością tworzenia.
Moses Hess wyjawił że zapoznał Marxa z Pierrem-Josephem Proudhonem. Karl Marx o Proudhonie pisze w ten sposób: Pan Proudhon nie ma szczęścia: nie umieją się jakoś w Europie na nim poznać. We Francji uważają, że ma on prawo byś złym ekonomistą, gdyż uchodzi tutaj za dobrego filozofa niemieckiego. W Niemczech zaś ma prawo być złym filozofem, gdyż tutaj znowu uważają go za jednego z najtęższych ekonomistów francuskich. My – będąc i Niemcem, i ekonomistą jednocześnie – powzięliśmy zamiar zaprotestowania przeciw podwójnej tej omyłce.
No to teraz zobaczmy co takiego głosił uważany przez Marxa za niedocenionego Proudhon.
Przybądź, Szatanie, oczerniany przez małych i królów. Bóg jest głupotą i tchórzostwem; Bóg to hipokryzja i kłamstwo; Bóg to tyrania i bieda; Bóg jest zły. Przysięgam, Boże, jesteś niczym więcej niż katem mojego rozumu. Bóg jest zasadniczo antycywilizacyjny, antyliberalny, antyludzki.
Trzecim przyjacielem Karla Marxa był Heinrich Heine, który także lubił skrobać wierszyki. W 1843 poznał Karla Marxa, z którym pozostawał w dobrych, a nawet bliskich stosunkach [Wikipedia].
Zawołałem diabła i przyszedł,
Jego twarz skanuję ze zdumieniem;
On nie jest słaby, nie jest brzydki.
Jest uroczym, czarującym facetem.
Kolejny świetny wpis! Dziękuję Panu za cykl otwierających oczy artykułów pokazujących prawdziwe oblicze komuzmu/marksizmu (generalnie czerwonej zarazy). Czyżby apokaliptyczny Antychryst miał czerwone oblicze?
Niczym kameleon przybiera różne formy – a to heretyckiego protestantyzmu, to zaś masońskiego republikanizmu, innym razem wywiesza swastykę i sierp z młotem, potem promuje wśród młodzieży 'antykoncepcję’, by w końcu czekać przed drzwiami Watykanu aż przyjdzie jakiś Jan XXIII i mu otworzy.
To wszystko jednak – te herezje mają swój początek znacznie wcześniej – albowiem wśród wielu prawicowych analityków utarła się nauka o czterech rewolucjach, warto powiedzieć że rewolucja jest zawsze jedna i w zasadzie nie ma celu który się spełni, ponieważ jej jedynym celem jest, jak sama nazwa wskazuje, destrukcja wszystkiego co stanie jej na drodze. Jak już ten walec przejedzie po katolikach, monarchistach i ogólnie pojętych dobrych ludziach, w końcu rewolucjoniści będą się zabijać nawzajem.
Rewolucja jest jedna, i zaczęła się w Niebie.
Z wszelkich form destrukcji cywilizacji przez barbarzyńców, owszem – można wyznaczyć pewnego rodzaju kamienie milowe.
I – bunt Lucyfera przeciwko Bogu; SZATANIZM czyli wyznawanie samego siebie
II – budowa wieży Babel; POGAŃSTWO czyli w w Grecji Zeus, u Słowian Perun, czyli to samo ale pod innymi nazwami na całej szerokości geograficznej
III – rewolucja heretycka pod patronatem Husa i Luthera; atak na Kościół Katolicki i rodzinę, etatystyczna grabież, to przez to powstały najróżniejsze PROTESTANCKIE sekty, loże różokrzyżowców i masonów będących odtąd zbieraninami rewolucjonistów
IV – rewolucja republikańska; zryw DEMONKRATÓW przeciwko monarchii dokonany przez między innymi antyfrancuskich masonów
V – rewolucja socjalistyczna; komunistyczno-faszystowski a także zachodnio-liberalny atak rewolucjonistów na rodzinę, prywatność i sprawiedliwość społeczną, 'legalizacja’ dzieciobójstwa, państwowe prawne usankcjonowanie zamordyzmu, barbarzyństwo ATEISTÓW
Albert Pike napisał że celem rewolucji jest zniszczenie cywilizacji aby „na jej zgliszczach zbudować nowy porządek”. Jest to naiwna dystopia – ponieważ zawsze znajdzie się dobry człowiek.
Przepraszam za to co napisałem o Soborze Watykańskim II.
Towarzysz K. Marx miał wiele twarzy i oblicz, zatem jednak był również socyalista /komunistą, ateistą, wywrotowcem, rewolucjonistą, buntownikiem, anarchistą etc./ ! Nie można jego z tego rozgrzeszac czy, co najwyżej, tłumaczyć! To była jedna z jego wieku cech; kolejny stopień wtajemniczenia do rewolucji komunistycznej/bolszewickiej.
Pozdrowienia!
Nikogo z niczego nie tłumaczę. Rewolucja przybiera różne nazwy, zawsze jednak stanowi pozbawiony wszelkiego rozsądku bunt przeciwko Bogu, cywilizacji, i ludzkości jako takiej.
Pozdrawiam również.