Wiele osób traktuje dziś wszelkie religie jako, delikatnie mówiąc, zbędny przeżytek przeszłości, który już nie przystaje do współczesnego świata. Religia wynika z niedostatecznego poziomu nauki, niezrozumienia tego, że wszystko da się wyjaśnić racjonalnie, bez odwoływania się do ingerencji Boga czy jakichkolwiek sił ponad-naturalnych. W dodatku zabobon ten jest nie tylko zbędny, ale i niebezpieczny, gdyż prowadzi do katastrof takich jak fanatyzm, wojny religijne, nietolerancja, wyzysk, holokaust, itd., itp.
Wiele innych osób już nawet nie zastanawia się nad jakąkolwiek religią, traktując wiarę jako coś we współczesnych czasach niepożądanego i w życiu codziennym niepotrzebnego. Pomija się nawet elementarne rozróżnienie między wiarą a religią. Wystarczająco mamy problemów na co dzień, by sobie jeszcze dokładać kolejny, nieprawdaż?
Część ludzi uznaje wprawdzie pewne rytuały, na przykład niektóre obrzędy kontemplacyjne, jako kojące, relaksujące lub po prostu przyjemne, pozwalające odnaleźć nieco spokoju i ukoić nerwy w zabieganej codzienności. Taki rodzaj tradycyjnej medycyny naturalnej. W tym podejściu jednak kwestionowany jest sens istnienia wielkich instytucji religijnych, takich jak Kościół, które jawią się tylko jako pasożytnicze, wykorzystujące dla własnych korzyści skłonność części ludzi do przeżywania „duchowych uniesień”. Religia jest jedynie indywidualnym sposobem na utrzymanie równowagi psychicznej, na pocieszenie w trudnej sytuacji, itp.
No i wreszcie są również katolicy, którzy w większym lub mniejszym stopniu identyfikują się ze swoją religią. Gdyby jednak spytać o to jaki jest główny i, co więcej, jaki jest racjonalny sens istnienia tej religii oraz instytucji Kościoła, to z odpowiedzią mógłby być problem. Sam miałbym z tym do niedawna bardzo wiele trudności. Myślę, że większość ludzi łatwiej wymieniłaby wady i wypaczenia, niż zalety i rozsądek tej konkretnej religii. Dziś bowiem przecież każdy wie, że moralność nie musi być tylko katolicka, że można być dobrym człowiekiem będąc dowolnego wyznania, a jeszcze lepiej bez żadnego wyznania. A sama wiara jest bardziej kwestią indywidualnych przekonań, niż czymkolwiek przy czym można by się upierać. O walce za wiarę już nawet nikt nie myśli, gdyż to jest przecież czysta nietolerancja względem innych ludzi, zacofanie i fanatyzm.
Jest niezwykle zasmucające, że w dzisiejszych czasach tak mało katolików potrafi wskazać, cóż jest takiego istotnego, a w dodatku głęboko racjonalnego, w religii katolickiej, czego nie ma w światopoglądach świeckich ani w innych religiach. Można bowiem wskazywać na etykę, ale czyż dziś etyka nie jest również elementem życia poza religią? Czy zasady moralne np. ateistów, wypływające z ich wewnętrznych przekonań (pomijając już źródła tych przekonań) są gorsze od chrześcijańskich? Czy zlaicyzowany świat zachodu jest jakimś siedliskiem zła i amoralności? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że brak katolicyzmu w życiu codziennym nie pociąga za sobą żadnych dramatycznych skutków.
Jaki jest więc ten sens? Czy w ogóle jakiś da się wskazać? Postaram się przedstawić go tak, jak go rozumiem, w najprostszy możliwy sposób.
Otóż trzeba najpierw uświadomić sobie jaka jest natura ludzka. Natura w swojej najczystszej postaci, bez naleciałości współczesnych lub minionych kultur. Wbrew temu co twierdzi wielu ludzi nie jest ona jedynie samym czystym, nieskazitelnym dobrem. Ludzie są bowiem częścią świata organizmów żywych, a organizmy żywe mają głęboko zakodowane poczucie i dążenie do realizacji własnego interesu. Większość życia każdego człowieka, tak jak i większość życia każdego zwierzęcia polega na tym, by jak najmniejszym kosztem zapewnić sobie życiowe potrzeby, od tych najbardziej podstawowych, jak jedzenie i picie czy bezpieczeństwo, po bardziej zaawansowane, jak potrzeby akceptacji czy realizacji swoich aspiracji. Zauważmy, że w świecie zwierząt zawsze wygrywa silniejszy i każdy bez najmniejszych skrupułów okrada każdego, również z jego ciała, jeśli tylko nie wiąże się to ze zbyt wysokim zagrożeniem własnego życia. Takie zachowanie jest podyktowane koniecznością przetrwania, utrzymania ciągłości życia i jest czymś całkowicie naturalnym, wrodzonym i oczywistym.
Jaka jest więc natura ludzka? W największym, ale nie przesadnym uproszczeniu, pomimo iż wielu ludzi bardzo wysoko ceni wartości takie jak dobro, sprawiedliwość, uczynność, itp., to ci sami ludzie przedkładają własny interes niemal nad wszystko inne. Są od tej zasady pozorne wyjątki, takie jak poświęcanie się rodziców dla dobra swoich dzieci lub posłuszeństwo małych dzieci względem rodziców, w których czyjś interes wydaje się przeważać nad własnym. Większość z nich wynika jednak również z interesu, tyle, że nie indywidualnego, ale rodzinnego, rodowego czy nawet gatunkowego, a więc dążenia do przetrwania większej zbiorowości. Przedkładanie interesu swojego nad wszystko inne jest cechą wrodzoną i wyrytą głęboko w naturze olbrzymiej większości ludzi. Wynika ona wprost z samej natury życia – procesu który trzeba ciągle podtrzymywać, bo inaczej zamiera. Ma to ogromne konsekwencje dla społeczności ludzkich.
Wystarczy wspomnieć czasy starożytne, w których mówiąc w ogromnym, ale nie przesadnym uproszczeniu, wszyscy napadali na wszystkich, wszyscy zniewalali wszystkich, wszyscy wykorzystywali wszystkich, bez żadnych skrupułów. I nie stoi to w żadnej sprzeczności z olśniewającą sztuką czy filozofią tamtych czasów. Ciekawym świadectwem tamtych czasów są mityczne historie, w których występują całkowicie amoralne bóstwa, czy pozbawieni jakichkolwiek skrupułów bohaterowie.
I żeby nie było żadnych wątpliwości, w dzisiejszych czasach natura ludzka jest taka sama jak zawsze. Nie ma społeczeństwa, w którym większość ludzi nie chciałaby np. darmowej edukacji. A czym ona w istocie jest? Jest realizacją własnego interesu (lub w najlepszym razie interesu najbliższej rodziny) na koszt innych ludzi. I nie jest ważne, czy ludzie rozumieją kto tak na prawdę za co płaci, kto zyskuje a kto traci. Liczy się to, że wszyscy są przekonani, że jest to dla nich korzystne i w takiej sytuacji nawet nie zastanawiają się na czyj koszt to się odbywa. Dopóki są przekonani, że wychodzą na tym na plus, że ich interes jest zachowany. A jak nabierają pewnych wątpliwości, to chcą jeszcze więcej dostać, np. darmowe podręczniki, żeby już w 100% być pewnym swoich własnych korzyści.
Taką właśnie naturę ludzką dostrzegł i zrozumiał Chrystus. Samo to spostrzeżenie nie jest jednak ani pierwszym w historii ani jakimś szczególnie wyjątkowym. Nad szeroko rozumianym okrucieństwem i bezwzględnością ludzi żaliło się już wielu. Geniusz Chrystusa polegał na czymś znacznie ważniejszym. Otóż podał On jedyny racjonalny sposób na to, by móc w skali społecznej ograniczyć ten dominujący w zachowaniach ludzi element – własny interes. Podał genialną metodę na to, jak wprowadzić takie myślenie (system wartości), które w pewnych sytuacjach wymaga od ludzi, by swój interes, który każe innego człowieka wykorzystać, ograniczyć.
I trzeba sobie dobrze uzmysłowić o jak ogromnym projekcie my tu mówimy. Mówimy bowiem o tym, by większość ludzi przestała kierować się w pierwszej kolejności tylko swoim interesem i zaczęła myśleć o innych ludziach. Mówimy o skali milionów ludzi na całym świecie! Dlaczego? Gdyż kilku uczciwych altruistów byłoby jedynie garstką wykorzystywaną przez pozostałych. Tylko gdyby taka postawa stała się dominująca w całych społecznościach, tylko wówczas wszyscy mogliby na tym skorzystać, bez ryzyka graniczącego z pewnością, że staną się ofiarą cwaniaków wykorzystujących naiwność ludzi dobrodusznych. Poza tym mówimy o całkowitej zmianie jednego z najgłębiej zakorzenionych elementów ludzkiej natury! To nie wystraczy zrobić raz, w jednym pokoleniu, gdyż każdy człowiek rodzi się z takimi samymi podstawowymi cechami. Potrzebny jest ciągły wysiłek w każdym pokoleniu od nowa. Nie wystarczy jednak zapamiętać regułkę, np. 10 przykazań w szkole. Mówimy bowiem o wprowadzeniu czegoś, co jest tak głęboko sprzeczne z naturą człowieka, że wymaga ciągłego utrwalania przez całe życie oraz głębokiego przekonania, że tak właśnie należy robić, czyli wiary. Bez tych elementów większość ludzi w naturalny sposób będzie zawsze grawitować w stronę poszerzania swojej wolności kosztem innych.
Dopiero na tym tle jasne się staje, że tak ogromny projekt wymaga ogromnego, wielopokoleniowego wysiłku i zasobnej, międzynarodowej organizacji. Organizacji zdolnej wpływać na politykę, gdyż polityka jest właśnie tym obszarem działalności ludzkiej, w którym interes liczy się ponad wszystko w jeszcze większym stopniu niż w życiu codziennym. Dlatego właśnie potrzebna jest władza duchowa, która może niejako recenzować i wpływać na władze państwa. Dlatego religia katolicka szybko rozprzestrzeniała się w kręgach zwykłych ludzi, którzy dostrzegli, że rezygnacja z własnego interesu może się w dalszej perspektywie opłacić, a miała problem by przebić się do władz, dla których interes zawsze był jasny i prosty: realizować swoje kosztem innych. Dopiero chylące się ku upadkowi imperium skłoniło cesarzy do użycia nowej religii w charakterze spoiwa ówczesnego społeczeństwa multi-kulti, co było jednak już tylko chwytaniem się brzytwy (oczywiście we własnym interesie) i na tamtym etapie nie mogło się już udać. Później dopiero, pod koniec średniowiecza udało się wychować kilka pokoleń polityków, którzy nieco się czasem hamowali. Ale już w XVI wieku, znowu za sprawą politycznych interesów, religię katolicką zaczęto powoli likwidować, gdyż stanowiła ona zawsze niewygodne dla władców ograniczenie.
Do czasów całkowitego przejęcia przez władzę polityczną edukacji i propagandy, do czasów powstania niezwykle skutecznych mediów elektronicznych, społeczeństwa wielu krajów nadal pozostawały w znacznym stopniu katolickie. Prosty lud nie ma bowiem wielkich ambicji imperialnych i potrafi poświęcić swój interes dla dobra wyższych idei, na których w końcu i sam przecież może znacznie skorzystać. Katolicyzm jest bowiem racjonalny i nie tylko daje obietnicę nagrody po śmierci, ale i sensowną metodą polepszenia relacji międzyludzkich tu na ziemi. Perspektywa władzy zawsze była inna, ale bez odpowiednich narzędzi nie była ona w stanie tak łatwo przekonać większości poddanych o tym, by porzuciła racjonalny katolicyzm na rzecz prymatu interesu władzy. Dziś jest to już możliwe i jest prowadzone na szeroką skalę, dlatego katolicyzm jest już w zasadzie tylko wspomnieniem przeszłości. Nawet społeczeństwa formalnie katolickie nie bardzo rozumieją po co im ta religia. Większość ludzi jest dziś nauczona, by kierować się przede wszystkim swoim własnym interesem i poświęcać się tylko dla siebie. Jest to nam sprzedawane pod osłoną pięknie brzmiących idei: wyzwolenia, wolności, realizacji swoich pasji i marzeń oraz jest to bezwzględnie wykorzystywane przez nasze władze. Stąd właśnie wypływa wiele konsekwencji, których, choć są „dogłębnie” badane naukowo i rozkładane na czynniki pierwsze, jakoś tak nikt nie potrafi prosto wyjaśnić. A w tym właśnie tkwi przyczyna współczesnej bezdzietności, współczesnych ruchów wyzwalających kobiety lub różne mniejszości i wielu innych „zadziwiających” cech współczesności.
Wszystkie narzędzia, niezbędne do realizacji tego niezwykle ambitnego projektu: społeczeństwa katolickiego, takie jak ogromna i bogata instytucja Kościoła, są oczywiście również niebezpieczne. Mogą przerodzić się w narzędzia realizacji różnych partykularnych interesów. Różnica pomiędzy władzą świecką a duchową polega jednak na tym, że władza duchowa choć nie powinna, to może zwyrodnieć, ale władza świecka była, jest i będzie grą interesów jakby z założenia. Liczenie na to, że jakakolwiek władza nie oparta na odpowiedniej wierze będzie dbała o cokolwiek poza swoim interesem jest po prostu naiwnością.
Dopiero po uświadomieniu sobie tej wcale nie tak szlachetnej i czystej natury ludzkiej można zrozumieć, dlaczego historia świata to nieustanne wojny, podboje, walki o dominację. Dlaczego niewolnictwo, w tej czy w innej formie, było i jest zjawiskiem niezwykle powszechnym. Albo czemu żaden rząd nie ma najmniejszych skrupułów, by zadłużać swoich obywateli na całe ich życie. Co de facto jest właśnie jedną z nowoczesnych form niewolnictwa i to na wiele pokoleń w przód.
Sens istnienia Religii Katolickiej i Kościoła jest więc czymś unikalnym w historii świata. I choć jest to projekt niemal ponad ludzkie siły, to jednak nawet tylko częściowo zrealizowany daje wymierne korzyści w skali społecznej. Jest to jednak tak sprzeczne z naturą ludzką, która instynktownie kieruje się tylko krótkowzrocznym interesem, że budzi wewnętrzny opór. Opór, który może być przełamany jedynie za pomocą uporczywego wpajania prawd wiary przez całe życie, od małego do ostatnich dni życia. Stąd właśnie wypływa konieczność ustanowienia nieustannych i de facto nieco uciążliwych, powtarzanych do znudzenia obrządków.
Ten wielki projekt oczywiście nigdy do końca nie został zrealizowany. I w każdej epoce można wskazać sytuacje, w których jedni bezwzględnie wykorzystywali innych. Moralność katolicka, nakazująca powściągnąć swój interes, jest bowiem tak głęboko sprzeczna z naturą ludzką, że np. zajęło ok. 1500 lat by ludzie w ogóle zaczęli rozważać taką myśl, że nie wolno zniewalać jakichkolwiek innych ludzi. W średniowieczu udało się ograniczyć niewolnictwo, przekonując większość chrześcijan, że nie powinni napadać, rabować i zniewalać innych chrześcijan. Po odkryciu nowego świata zaborcza natura ludzka dała o sobie znać z nową mocą i wtedy właśnie po raz pierwszy w historii ludzkości, właśnie w łonie Kościoła wykiełkowała myśl, że wszyscy ludzie niezależnie od wyznania powinni być traktowani z godnością i poszanowaniem wolności oraz własności. Interesu władców i możnych tego świata nie udało się jednak okiełznać, a gdy Jezuici zaczęli odnosić na tym polu pewne sukcesy, to zakon zlikwidowano.
Jest sprawą niezwykłą w historii świata również to, że nigdzie indziej poza cywilizacją chrześcijańską (dziś raczej trzeba by ją doprecyzować jako katolicką) podobne pomysły nie wykiełkowały i nie było ideału ogólnoludzkiego poszanowania i swoistej wspólnoty interesów (która nie jest tym samym co interes władcy). Ze względu na taki ideał w świecie chrześcijańskim w oczywisty sposób panował wieczny spór pomiędzy władzą świecką, która zawsze dąży do poszerzenia swojej potęgi wszelkimi sposobami, które są w danej epoce realne, a Kościołem, który próbował przekonać lub zmusić władców świata, by zachowywali w swoich dążeniach umiar. A ponieważ historię piszą zwycięzcy, więc dziś nauczana historia tego sporu oczernia Kościół i wybiela wszystkie inicjatywy antykościelne. To co jest najsmutniejsze, to że zwykli ludzie odrzucili dziś bardzo ważną instytucję próbującą chronić ich przed nadużyciami władzy. Dziś więc narody są wykorzystywane wbrew swoim interesom, ale w zgodzie z interesem różnych osób dysponujących odpowiednimi środkami i wpływami. Oczywiście zachowuje się pewne pozory, jest to racjonalne, ale motywy są te same co zawsze – własny interes.
W tym wszystkim niezwykłe jest jeszcze drugie, jakby poboczne, ale niezwykle doniosłe osiągnięcie kręgu kultury chrześcijańskiej, które nie powstało w innych rejonach świata: nauka. Paradoksalnie bowiem, dążenie do poznania prawdy nie jest działaniem w pełni racjonalnym! Rozsądnie jest używać prawdy tylko tam gdzie się to opłaca, zgodnie ze swoim interesem. Umiłowanie prawdy jako cnoty, jako czegoś bezdyskusyjnie dobrego, wymaga po prostu głębokiej wiary. Tylko dzięki wierze można bowiem poświęcić swój interes i głosić to, co uważa się za prawdę, nawet ryzykując ośmieszenie, utratę pozycji, majątku lub życia. Bez takiego podejścia nauka zmienia się w jeszcze jedną grupę przytakiwaczy dla wszystkich, którzy ją dostatecznie hojnie zasponsorują. Tylko w katolicyzmie prawda, nawet jeśli jest niewygodna, jest traktowana jako coś bezdyskusyjnie cennego. Dziś wielu traktuje to jako oczywistość, ale jest to właśnie jeden z dorobków chrześcijaństwa, głównie katolickiego. W innych kulturach prawda zawsze powinna przed czymś ustąpić, a w naszej kulturze w średniowieczu powstały i istnieją do dziś instytucje programowo zajmujące się poszukiwaniem i głoszeniem prawdy. I choć przechodziły różne dzieje i nie zawsze były wierne swojemu powołaniu, to uniwersytety do dziś mają wysokie poważanie. Ale przecież nie dlatego że dbają o własny interes, bo tak robi również każda inna instytucja, tylko dlatego, że głoszą, a przynajmniej powinny głosić, prawdę – nawet jeśli jest ona dla wielu niewygodna. Taka postawa jest postawą czysto katolicką, wymagającą wiary w ponadczasową wartość prawdy, wiary która wcale nie wypływa z racjonalnych przesłanek i godzi w indywidualny interes.
Oczywiście świat nie jest i nigdy nie był doskonały. Szczególnie dziś jest wyraźnie widoczne powszechne odchodzenie od poświęcania swojego interesu na rzecz innych ludzi lub na rzecz poznania prawdy. Jest to logiczna konsekwencja odejścia od wiary w to, że takie działanie jest słuszne, od wiary Chrystusa. Porzucenie tej drogi w dłuższej perspektywie czasu nie rokuje zbyt dobrze. Proces ten jest jednak już tak dalece zaawansowany, że naprawdę trudno sobie wyobrazić coś, co mogłoby go odwrócić. A jest to strata epokowa, która usuwa jeden z najważniejszych fundamentów naszej cywilizacji, bez którego przestanie się ona rozwijać, zostanie przegoniona przez innych i w najlepszym przypadku zmarginalizowana.
Właśnie dlatego warto sobie uzmysłowić to, co dla naszych przodków było oczywistością: jak głęboki, racjonalny i pozytywny sens jest zawarty w Religii Katolickiej i związanej z nią instytucji Kościoła.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!