Chorobą która często dotyka rządzących jest tzw. „władzunia“. Jest to choroba ego.
Jak wiadomo ego jest tą częścią naszej psychiki która odpowiada za podejmowanie działań egoistycznych czyli służących tylko i wyłącznie własnej osobie. Ego nie jest czymś z gruntu złym jak to niektórzy próbują przedstawiać. Bowiem ego jako element psychiki który odpowiada za działania służące nam samym i naszej korzyści jest tym co napędza nas do działania. Daje nam zadowolenie z włożonej w coś pracy i osiągniętego sukcesu. Gdyby ludzie nie mieli ego to nie dbali by o siebie, nie dążyli by do osiągania coraz wyższych celów więc i rozwój społeczeństwa byłby niemożliwy. Jest ono motorem napędowym zmuszającym nas do ciągłego doskonalenia siebie. Ego ponad to służy nam do dbania o własne bezpieczeństwo więc dba również o nasze życie. W reakcjach kryzysowych kierujemy się własnie nim co pozwala nam przetrwać. Problem powstaje gdy ego zaczyna przesłaniać nam rzeczywistość i wyłącza zachowania altruistyczne ale wraz znimi również empatię, logikę, emocjonalność, szerszą perspektywę. A więc te elelmenty psychiki które stanowią resztę naszej psychiki i są jej nieodłączną cześcią. Powodują one że jesteśmy gatunkiem wyższym niż zwierzęta. Choć wiele zwierząt jest w tym względzie lepsza od ludzi ale to osobny rozdział. W każdym razie przerost ego krótko mówiąc powoduje po prostu wyłączanie mózgu. Dzisiejszy świat jest chorobogenny jeśli chodzi o ego.
Najbardziej chorobogenne jeśli chodzi o ego są pieniądze i władza. Są to rzeczy które prowokują do myślenia egoistycznego. Pieniądze bowiem dostarczają hedonistycznego paliwa jakim są dobra materialne co z kolei uzależnia człowieka a konkretnie jego ego, natomiast władza powoduje uczucie satysfakcji z panowania nad innymi ludźmi. Często takie uczucie jest tym silniejsze im bardziej dana osoba była zakompleksiona, spychana na margines czy żyła wcześniej w poczuciu pustki duchowej. Zatem osoby mające jakąkolwiek władzę bądź dysponujące ogromnymi zasobami finansowymi często tracą moralny kurs na rzecz dokarmiania swojego ego. Bardzo wielkim paradoksem i patologią na skalę światową jest to że ludzie odpowiadający za dobro wspólne czyli tacy którzy powinni kierować się głównie pobudkami altruistycznymi są najbardziej narażeni na chorobę przerostu ego. Daje to w rezultacie efekt odwrotny od zamierzonego czyli wojny, afery, korupcję, wyzysk, propagandę (która służy ego określonych osób u władzy) i całą resztę spektrum nieszczęść społecznych.
Myślę że zadaniem leżącym przed współczesną psychologią i psychiatrią a także przed dziennikarzami jest uświadomienie sobie powyższych faktów i leczenie/uświadamianie na ten temat elit ale też zwyczajnych ludzi. Bowiem bez uświadomienia sobie przyczyn zła oraz ich leczenia nie jesteśmy w stanie go do końca pokonać. Na ten temat powinno się nauczać w szkole oraz skonstruować takie systemy ustrojowe państwa by ten problem zminimalizować. Na zakończenie podkreślę: nie chodzi o wyzbycie się ego ale o odpowiedni balans między nim a resztą funkcji umysłowych czyli o pewną higienę psychiczną.