Terror rozwoju osobistego – wstęp

Skorzystam z możliwości prowadzenia bloga i przedstawię trochę swoich przemyśleń. Chciałbym też poznać Państwa zdanie na ten temat.

Przejdę od razu do rzeczy. Otóż wygląda na to, że jako ludzie pozwoliliśmy sobie nałożyć wielkie ciężary na barki. Mam na myśli tzw. rozwój osobisty i gonienie za sukcesem. Dochodzę do wniosku, że dzisiaj bycie indywidualistą oznacza podjęcie świadomej decyzji o byciu prostym człowiekiem.

Zapewne wielu czytelników Magna Polonia to osoby starsze ode mnie. Nie wiem, na ile doświadczenie to jest również Państwa doświadczeniem. Urodziłem się w drugiej połowie lat 90-tych.

Odnoszę wrażenie, że dzisiaj większość młodych ludzi chce zostać pewnego rodzaju „ubermenschem”. Kim jest ten nadczłowiek, to już każdy określa sobie sam. Owszem, istnieją na świecie inni ludzie, ale oni nie są mną. Dobrze, że są, ale ja i tak jestem lepszy. Jestem najlepszy. A jeśli nie jestem, to znaczy, że muszę więcej nad sobą pracować. Innym w życiu może przytrafić się coś złego, ale mnie się na pewno nie przytrafi. Nie umrę. Ja jestem wyjątkowy. Jestem artystą, wynalazcą, pisarzem, inżynierem, programistą. A jeśli nie jestem, to muszę do tego dążyć.

I w ten sposób mamy tłum ludzi, w którym pojedyncza jednostka myśli, że to ona jest tą lepszą i wyjątkową. Większość myśli, że należy do elitarnej mniejszości – tak bym to określił.

Pół biedy, gdyby poprzestać tylko na tym. Ale nie – pociąga to za sobą pewne konsekwencje. Ludzie ci traktują to wszystko poważnie. Chcą to osiągnąć, a to wszystko wymaga tytanicznej pracy, a i tak nie da się osiągnąć wszystkiego. Można wpaść w czytanie książek motywacyjnych, o rozwoju osobistym itp. (i tym samym nabijać kabzę ludziom z przemysłu coachingowego). Często można być też nieszczęśliwym i sfrustrowanym z powodu niezrealizowanych ambicji. Można popaść w nerwicę. Chwytanie wielu srok za ogon kończy się tym, że nie mamy żadnej.

Można wymieniać tak dalej, ale mniej więcej wiemy, o co chodzi. To jest bardzo obszerny temat. Pozostawiam słowa klucze: marzenia, samorealizacja, sukces, brak ograniczeń, wystarczy chcieć, młody, dynamiczny, pracujący w zespole 😛

Sam jestem ofiarą tej gonitwy i pewnie jeszcze sporo „obumierania” przede mną, aby z tego wyjść. Myślę, że warto świadomie zrezygnować z bycia kimś. I tak nikogo to nie obchodzi. Przerwanie pogoni za karierą to ogromne wyzwolenie. To wolność. To oznacza, że nie trzeba pracować w młodym, dynamicznym startupie 12h/dobę przez pół roku za darmo. To oznacza, że można pracować, aby mieć za co uczciwie żyć. I nie trzeba szukać nie wiadomo jakich wyzwań, a jedynie starać się dobrze wykonywać swoją pracę, a po niej wrócić z uśmiechem do domu, do żony i dzieci.

Przedstawiłem na razie swoje nieco chaotyczne myśli i przedstawiłem temat w sposób ogólny. Jest to bardzo obszerny temat. Chciałbym jednak napisać coś więcej, choćby o książce „Poczuj grunt pod nogami. Jak uciec z pułapki samorozwoju” Svenda Brinkmanna, która niedawno zawitała w Polsce. Ale to innym razem.

A co Państwo o tym sądzą?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!
Proszę czekać...

3 thoughts on “Terror rozwoju osobistego – wstęp

  1. Bardzo trafne spostrzeżenia. I to w tak młodym wieku! Jest Pan bardzo dojrzałym człowiekiem

    Proszę czekać...
  2. Temat rzeka. Sam mam przyjaciela Co mi nawet ksiazki na ten temat pozyczyl. Czyta sie je jak instrukcje obslugi, sieczka. Ale najbardziej mnie przeraza brak Boga w tej calej kolomyji. Jestes ty ,ty i tylko ty. Mysl pozytywnie to sie uda a jak nie to slabo myslales i wogóle jests faja jak te przegrywy.

    Proszę czekać...
  3. Rozumiem autora. Również zauważam paradoks przechodzenia indywidualizacji (deklaracje „bycia sobą”, skupieniu na własnych zainteresowaniach jedynie)w masowość, konformizm. Zjawisko nie jest nowe ale jakby dziś urosło w siłę. Jeszcze dwie dekady temu rządziły wśród młodzieży subkultury (punks, skins, metale, hiphopowcy). Każda z nich miała swoją charakterystykę a uczestnicy deklarowali właśnie : własny punkt widzenia na świat, własny styl etc… Podczas gdy w obrębie „współwyznawców” stawali się masą. Tak też postrzegam dzisiejszych „ambitnych”, modnych, nowoczesnych. Każdy chce być „kimś”, mieć sukces, nie zastanawiając się , ze miejsca są ograniczone. W fabryce dyrektor bywa zazwyczaj jeden, pracowników produkcji o wiele więcej. Nie każdy ma predyspozycje, talenty a czasem zwyczajnie szczęście lub znajomości; ) ale uświadomienie sobie tego jest dla wielu niewykonalne, a gdy już się zetrą z rzeczywistością , bolesne ( depresje, zazdrość, bezsens).Zgadzam się zdecydowanie z tezą, że bycie i życie prostym życiem obecnie, bez presji na sukces, to indywidualizm.

    Proszę czekać...

Dodaj komentarz